Geoblog.pl    lukaszs    Podróże    Pieszo przez Europę    Duch Camino
Zwiń mapę
2013
12
lip

Duch Camino

 
Hiszpania
Hiszpania, Guernica y Luno
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2178 km
 
Pamiętam, jak kilka dni temu, późnym wieczorem, próbowałem wydostać się z małego miasta, gdzieś w okolicach Guerniki. Żółte strzałki, jak na złość zniknęły, chodziłem więc tam i z powrotem wzdłuż ulicy. Zatrzymał mnie nagle jakiś mężczyzna.

- Dokąd idziesz?

- Bolibar.

Zaczął mi wtedy wyjaśniać, kalecząc mowę Szekspira, jak wydostać się na przedmieścia i w którym miejscu skręci, by dotrzeć do wsi której szukałem. Dokładnie opisał mi miejsce, w którym mam zejść z głównej drogi. A potem życzył powodzenia i poszedł swoją drogą.

Kilkadziesiąt metrów dalej trafiłem na szlak, idący dokładnie tak, jak powiedział mężczyzna. Na drugą stronę szosy prowadziło przejście podziemne. Gdy tam wszedłem, ujrzałem na ścianie wielki napis: "You will never walk alone" . Trudno o bardziej lapidarne podsumowanie tego, co mnie spotkało i spotyka codziennie na Camino del Norte.

Niezwykłe jest tu dla mnie jedno: mieszkańcy mijanych miast i miasteczek, choć jest to uczęszczany szlak, nie tracą tu gościnności i chęci pomocy. A w sumie mogliby, gdyż pielgrzymów widzą tu tysiące każdego roku. Jest jednak w Camino to coś, co sprawia, że każdego dnia kilka razy czuję czyjąś pomocną dłoń.

Ludzie, widząc obcego, sami podchodzą, pytają dokąd chcę iść. Gdy stoję bezradnie na skrzyżowaniu, ktoś wychyla się z auta i pokazuje drogę. Wieczorem, w centrum Colindres, małego miasta, dzień drogi przed Santander, jakaś kobieta, widząc muszlę na plecaku, sama podeszła do mnie i wytłumaczyła, gdzie jest schronisko i że muszę zarejestrować się na posterunku policji, gdzie dostanę klucz do albergue. Najczęściej wystarczy właśnie tyle: pokazać pielgrzymowi właściwy kierunek. W miejscach, gdzie szlak nie jest dobrze oznakowany, mieszkańcy z własnej inicjatywy umieszczają na bramach domów ceramiczne kafelki z wizerunkiem muszli.

Dostęp do wody. W regionie, gdzie temperatura +35 stopni latem to nic niezwykłego, bez jej źródeł nie moglibyśmy wędrować. W każdej miejscowości znajduje się więc publiczny kran, z którego korzystają miejscowi i pielgrzymi, ci ostatni częściej. Drobna rzecz: kran z wodą. Każdy z nas ma ich w domu kilka. Wodę mamy zazwyczaj na wyciągnięcie ręki. Idąc 800 kilometrów przez całą północną Hiszpanię, można poczuć, jak wiele znaczy kilka jej łyków. Źródło wody to coś, co zazwyczaj traktujemy jako oczywistość, ktoś jednak musiał pomyśleć o jej udostępnieniu ludziom, ktoś zamontował kran, ktoś inny wykuł w kamieniu koryto, w którym dziś możemy opłukać twarze. Drobiazg, a jak ważny. Dopiero pijąc wodę na Camino, zacząłem myśleć o ludziach, dzięki pracy których dzisiaj mogę jej zaczerpnąć.

Tam gdzie wody jest mało, zdarzają się inne ciepłe gesty. Na przykład za San Sebastian, gdzie jakaś dobra dusza zbudowała na skraju ulicy mały daszek, ustawiając pod nim kilka baniaków z wodą i pisząc obok „Dla pielgrzymów. Buen Camino!”. Może to ktoś, kto sam przeszedł kiedyś szlak do Santiago?

Droga jest tu znana i szanowana. Choć pielgrzym jest tu widokiem powszechnym, wiele osób pozdrawia nas, gdy mijamy się na drodze. Najbardziej dowcipny był rowerzysta, który minął naszą grupę, gdy sunęliśmy asfaltem za Bilbao. Mijając nas, wołał „Venga, venga, animalo!”. „Naprzód, zwierzęta!”. Z naszymi garbami, idący godzinami, przez setki kilometrów, przypominamy rzeczywiście rozczłonkowaną karawanę jucznych mułów czy wielbłądów.

Camino uczy współdziałania i oducza obojętności. Gdy w Bilbao ktoś poskarżył się na ścięgno, w 2 osoby od razu przysiedliśmy, zaczęliśmy macać nogę delikwenta i próbowaliśmy pomóc. Widząc kogoś siedzącego przy drodze, odruchowo patrzysz, czy wszystko z nim/nią w porządku. Jeśli coś poszło nie tak w drodze i właśnie zmieniasz właśnie bandaż na kostce czy wcierasz maśc w kolano, możesz mieć pewność, że z grupy idących za tobą ktoś zagadnie, zapyta co się stało i czy nie potrzebujesz pomocy. Na tej drodze nie ma kompletnej anonimowości.

Wczoraj rano, gdy szukałem szlaku opuszczającego Najo. W tej małej miejscowości pielgrzymi idący do Santiago muszą być widokiem powszechnym. Turystów odwiedzających okoliczne plaże jest tu od groma. Na takich turystach zarabia między innymi sklepik z pieczywem na przedmieściach, prowadzony przez zgromadzenie sióstr Santa Maria de la Merced. Gdy tam wszedłem i poprosiłem o pieczątkę do credencialu, ciemnoskóra zakonnica zdjęła z półki pudełko i podała mi przez ladę.

- To na drogę do Santiago!

To były słodkie nevaditos, kruche ciasteczka na białym winie. W miejscu tak gęstym od odwiedzających nie powinienem liczyć na żadne życzliwe gesty. A jednak.

Odkąd wyszedłem z Irun, większość czasu idę sam, nie mając w zasięgu wzroku nikogo. Gdy mijam kogoś lub idę w czyimś towarzystwie, trwa to minuty, najwyżej kilka godzin. Na Drodze Północnej ilość wędrujących nie osiągnęła jeszcze granicy nasycenia. Nie ma tu (i oby nigdy nie było) obrazków jak z drogi do Morskiego Oka. Jeden ze spotkanych w drodze pielgrzymów opisywał mi, co dzieje się na Drodze francuskiej. Tam grupy turystyczne, przemieszczające się autokarami, zabierają ze sobą paszporty pielgrzymów i posługując się nimi, wypełniają schroniska. Gdy już się w nich zadekują, przybiegają do gospodarzy, z pretensjami o spartańskie warunki. W tym samym czasie idący pieszo pielgrzymi, muszą szukać dla siebie innych miejsc lub śpią pod gołym niebem. Na najbardziej uczęszczanych odcinkach Drogi Francuskiej wędruje podobno pół tysiąca ludzi dziennie. Mieszkając tam i widząc takie tłumy codziennie maszerujące przez moją wieś, na dźwięk słowa „peregrino” wybiegałbym chyba ze strzelbą.

Chyba dobrze, że poszedłem Drogą Północną.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
danach
danach - 2013-07-18 12:09
woda to życie i ja się nauczyłam ,że w ciepłych krajach jest udostępniana na ulicach za darmo (chyba ,że jest to wyspa ), zawsze mam butelkę do której jej nabieram na dalszą wędrówkę. Gościnność to bardzo miła cecha Hiszpanów. Cel już blisko , powodzenia
 
marianka
marianka - 2013-07-19 15:05
Och, róbmy wszystko, że ten Duch Camino mieć tu i na codzień!
 
 
zwiedził 2.5% świata (5 państw)
Zasoby: 32 wpisy32 133 komentarze133 162 zdjęcia162 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
28.03.2013 - 04.08.2013